Mowi sie, ze im wczesniej
eksmitujemy dziecko z rodzicielskiego lozka, tym lepiej dla niego i dla nas.
Mamy wtedy szanse na to, ze ominie nas przygoda z wieczornym placzem i histeriami. Mowi sie, ze to o proces dlugotrwaly, wymagajacy odpowiedniego
przygotowania, cierpliwosci i konsekwencji ze strony rodzicow. Mowi sie rowniez, ze moze
pojawic sie wtedy maminy niepokoj i tesknota, za tym do czego zdazylysmy juz
przywyknac.
I tak jak z pierwszymi dwoma punktami na razie nie mialam do czynienia, tak trzeciego udalo mi sie doswiadczyc na wlasnej skorze.
I tak jak z pierwszymi dwoma punktami na razie nie mialam do czynienia, tak trzeciego udalo mi sie doswiadczyc na wlasnej skorze.
Miko ni stad ni zowad zakomunikowal nam wczorajszego wieczoru, ze spac z nami nie bedzie, a noc spedzi w swoim pokoju, bo stamtad ma blizej do zabawek. Troche zdziwila mnie ta deklaracja, bo tematu samodzielnego spania jeszcze nie poruszalismy, ale skoro sam wyszedl z propozycja to nie wypadalo sie sprzeciwiac.
Wrzucil na posciel swoje ulubione pluszaki (Psiaka, Slonia, Slonika, Misia, Grubsona, Maxiego, Lwa, Waynusia i Brokula) i jak gdyby nigdy nic polozyl sie spac. Zamiast serwowac ataki histerii, zaczal spiewac na lezaco wszystkie znane mu piosenki poczawszy od “Bo nawet kiedy bede sam” Myslovitz, po “Deszcze niespokojne”. Koncert skonczyl po 23, kiedy to zdecydowal zamknac oczka.
Zasnal SAM.
Beze mnie.
Od Maja 2011 nieodlocznym punktem kazdego wieczoru bylo usypianie Mikusia, a wczoraj ten punkt mnie ominal. Dziwne uczucie. Nasz prawie trzyletni juz Syn spal u siebie, a my polozylismy sie do pustego i niewygrzanego przez Niego lozka.
Od polnocy wyczekiwalam charakterystycznego dzwieku bosych stop. Na marne.
Za to po drugiej w nocy doczekalam sie placzu.
Pobieglam, przytulilam, zabralam do nas… a On co? Zaczal plakac, ze chce do siebie!
Po chwili zmienil zdanie. Przytulil sie i zasnal.
Jestem ciekawa czy dzisiaj bedzie miala miejsce powtorka z rozrywki, bo Stwor nadal na nogach...
Od Maja 2011 nieodlocznym punktem kazdego wieczoru bylo usypianie Mikusia, a wczoraj ten punkt mnie ominal. Dziwne uczucie. Nasz prawie trzyletni juz Syn spal u siebie, a my polozylismy sie do pustego i niewygrzanego przez Niego lozka.
Od polnocy wyczekiwalam charakterystycznego dzwieku bosych stop. Na marne.
Za to po drugiej w nocy doczekalam sie placzu.
Pobieglam, przytulilam, zabralam do nas… a On co? Zaczal plakac, ze chce do siebie!
Po chwili zmienil zdanie. Przytulil sie i zasnal.
Jestem ciekawa czy dzisiaj bedzie miala miejsce powtorka z rozrywki, bo Stwor nadal na nogach...
A jak wyglada to u Was?
Sypiacie z maluchami czy pozbyliscie sie tych ruchliwych elementow z swoich
lozek?
Zdjecie wyzej to Mikson i Jego najwieksza zajawka ostatnich dni- wlasna piaskownica, czyli cos czego na angielskich placach zabaw nie zastaniemy.
Zdjecie zrobione z mojej ulubionej czesci domu czyli conservatory (nie mam pojecia czy istnieje polski odpowiednik- oranzeria? szklarnia? cieplarnia?).
Jest coraz lepiej... Zaczynam doceniac uroki podworka- dzisiaj malowalam na swiezym powietrzu wielka rame na zolto :) W jadalni rzadzi wlasnie zolc :)))